Bezpieczeństwo picia bimbru

Miedziana destylarnia na świeżym powietrzu

Bimber jest określany jako samogon, albo księżycówka. To nic innego jak wyskokowy napój na bazie spirytusu i rozmaitych zacierek, stanowiących swego rodzaju charakterystyczne zaprawy. Można mówić o zaprawie składającej się z cukru, czy też melasy oraz wielorakich dodatków soków owocowych itd. Niekiedy zdarza się, że czyms na wzór „bazy wyjściowej” do wyprodukowania bimbrowej zaprawy jest nawet surowy ziemniak. W grę wchodzi tu prosta reguła- jak najmniejszy wydatek, jak najbardziej wysoki procentowo trunek. W przypadku bimbrów z reguły się to sprawdza. Niekiedy w grę wchodzą mieszanki ajerkoniaku, które sprawiają, że bimber ma posmak napojów alkoholowych jak te ze sklepowych półek.

Warto przeczytać:
[the-post-grid id="224" title="bimbrunio"]

Kiedy idziemy do tradycyjnego sklepu monopolowego oraz wkładamy do koszyka pierwszy lepszy artykuł alkoholowy, mamy pewność, że kupujemy produkt „bezpieczny”. W tym zakresie mowa o atestach, certyfikatach, uprzednim gruntownym sprawdzeniu danego wyrobu przed jego dopuszczeniem do sprzedaży. A jak to się wszystko ma z bimbrem? Nie da się ukryć, że jest tu w tym zakresie dużo gorzej, co wynika z faktu, iż nikt bimbrowych samogonów nie sprawdza, bo i jak, skoro jest to nasz własny, często autorski pomysł i przypadkowo uzyskiwana receptura. Co do kwestii bezpieczeństwa pozostawia się tu wiele do życzenia.

Generalnie mowa przede wszystkim o tym, że bimber może posiadać w swoim składzie mnóstwo groźnych dla zdrowia dodatków, na przykład szkodliwych zanieczyszczeń. Nie jest to dobry wariant chociażby z tego względu, że w zakresie procesu destylacyjnego mogą przenikać do środka produktu samogonowego metale ciężkie – przykładem może być cyna, cynk, ołów czy też miedź. Wszystkie one jednak mogą być łatwo wypłukane, gdy zastosuje się prostą zasadę porządku i schludności pracy, a aparatura przed użyciem do produkcji bimbru zostanie gruntownie oczyszczona.
Wpis zawdzięczamy: